Honorable Mention
Nadia
DESCRIPTION
24 lutego gwałtownie obudziliśmy się przy dźwiękach wybuchów. Wojna. W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś miał za zbyt dużo fajerwerków świątecznych. Podeszłam do okna i zobaczyłam w oddali kłęby dymu. W tym momencie ogarnął mnie niesamowitystrach. Pomyślałam, że wszystkie plotki o możliwym rozpoczęciu wojny były prawdą. Włączyłam telewizję. Wszystkie kanały pokazywały wiadomości i był tylko jeden temat. Rozpoczęła się wojna. Przez pierwsze 15 minut, które wtedy wydawały się
wiecznością, po prostu nie wiedzieliśmy, co robić. W oszołomieniu staliśmy i słuchaliśmy informacji. Następnie zaczęliśmy zbierać „alarmową walizkę” – dokumenty, apteczkę i podstawowe artykuły pierwszej potrzeby. Co robić? Gdzie iść lub jechać?
Było wiele pytań i żadnej odpowiedzi. Pierwszą noc postanowiliśmy spędzić w przepełnionym ludźmi schronie przeciwbombowym. Następnie wsiedliśmy do samochodu
i pojechaliśmy nad brzeg rzeki w nadziei, że na pustym terenie nie będzie ostrzału. Wszyscy byli przestraszeni i zdenerwowani.
Dzieciom było trudno, bo w ogóle nie rozumiały, co się dzieje. Rano, po ogłoszeniu alarmu przeciwlotniczego, postanowiliśmy opuścić stolicę i udać się do obwodu żytomierskiego, aby odwiedzić naszych bliskich. Droga była długa i trudna. Wszędzie korki i ludzki strach. Jednak kierowcy na drogach byli tak uprzejmi i ostrożni, jak to tylko możliwe. Wszyscy rozumieli, że wszelkie komplikacje na drodze mogą kosztować życie dużej liczby osób. Nagle samochody zatrzymały się, a ci, którzy mogli zmienić kierunek ruchu, zaczęli uciekać. Ludzie krzyczeli. Nie widziałam nic przed sobą. Ruch został wznowiony, ale wszystko pozostało niejasne. Dopiero godzinę później dowiedzieliśmy się, że w tym momencie środkiem alei jechał czołg, który celowo wjechał w samochód z pasażerami. Zapanowały strach i bezradność. Dotarliśmy do bliskich, przez cały tydzień oglądaliśmy tylko wiadomości. W ogóle nie wyłączaliśmy telewizora, był włączony 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a przy telewizorze zawsze był ktoś na dyżurze, żeby nie przegapić czegoś ważnego. Wieści z każdym dniem były coraz bardziej przerażające.
AUTHOR
Waldemar Stube urodzony w 1982 w Gnieźnie. Wraz z bratem stworzyli studio fotograficzne Fotostube w Gnieźnie. Wykładowca i twórca autorskich warsztatów fotograficznych na których stara się zarażać pasją fotografowania.Laureat konkursów m.in Grand Press Photo, WKF National Geographic, Monovision Award, Chromatic Award, Monochrome Award, Wielkopolska Press Photo, Moja Wielkopolska.
Szczęśliwy Mąż. Szczęśliwy ojciec Juli i Tymoteusza.
Fotografia daje mu dystans do rzeczywistości.
Przed każdą sesją lubi wypić filiżankę kawy i porozmawiać o fotografii, filmie, chwili… Pasjonat kina.
Niekwestionowany szczęściarz życiowy.